W domu i na dworze to trzecia już książka z serii, która świetnie sama siebie opisuje w tytule, nazywa się bowiem Mój najpiękniejszy polsko-angielski słownik obrazkowy. O poprzednich dwóch opowiadałam Wam jesienią – KLIK
Od tamtej pory mój młodszy syn zmienił przedszkole na dwujęzyczne, więc wszystkie książki wspierające naukę angielskiego mają w naszym domu honorowe miejsce. A praca z tymi słownikami to sama przyjemność. Duże rozkładówki dają pole do popisu rodzicom, opiekun(k)om czy nauczyciel(k)om. Można je potraktować, jak wyszukiwanki naszpikowane słownictwem polskim i angielskim i zadawać dziecku pytania Where is…? Can you see…? itp. (jeśli wolicie, można po polsku 😉 ) na początku dzieci pewnie będą wskazywać dany przedmiot, osobę, zwierzątko, mówiąc Here!. Z czasem być zaczną budować zdania. Kiedy bardziej wnikliwie przyjrzycie się ilustracjom, dostrzeżecie, jak dobrze są przemyślane. Opisując to, co widzi, dziecko może powiedzieć na przykład: The smartfon is under the bedside table. Lub: Króliczek leży na łóżku. I tak dalej. Opowiadając możemy ćwiczyć wiele przydatnych zwrotów, dostosować książkę do aktualnych umiejętności językowych dziecka.
Nie zabrakło tu zabawnych elementów, a niektóre są wręcz rozczulające. Mnie wzruszyły brudne stopy (dirty feet) dziecka leżącego w hamaku czy maluszek całujący ciążowy brzuch mamy na środku ulicy. Chwilę zajęło nam zorientowanie się, że osoba leżąca w łóżku, podpisana jednocześnie jako mama i tata, to… oboje rodziców, którzy mocno przytulają się do siebie przez sen.
Dwie pierwsze rozkładówki pokazują kolejne piętra i pomieszczenia w domu. Trzecia, to podwórko i ogródek z piaskownicą. Na kolejnej znajdziecie fragment ulicy. A potem pora na strony, na których umieszczono blisko 40 najróżniejszych pojazdów.
Druga połowa książki zabiera nas w podróż dużo dalszą niż przydomowy ogród i ulica, którą chodzimy codziennie. Dzieci poznają różne krajobrazy, zanurkują w morskich głębinach, gdzie oprócz różnych gatunków zwierząt mogą wypatrzeć wrak statku, plastikowe odpady i… rudowłosą syrenkę 😉
Jest tu też mapa świata z nazwami państw i kontynentów i rysunkami charakterystycznych dla nich gatunków zwierząt. A na koniec na najodważniejszych podróżników i podróżniczki czeka wyprawa w kosmos, w trakcie której poznają polskie i angielskie nazwy planet z Układu Słonecznego ale też kilka najbardziej znanych gwiazdozbiorów.
Wielką zaletą książek z serii Mój najpiękniejszy polsko-angielski słownik obrazkowy jest nie tylko słodycz ilustracji Joëlle Tourlonias. Uwielbiam je przede wszystkim za współczesne, bliskie dzieciom realia. To na przykład obecność na ilustracjach przedmiotów, które rzeczywiście na co dzień dzieciaki widzą w swoim otoczeniu. Dotyczy to zabawek, sprzętów AGD, pojazdów na ulicy. Mamy tu więc smartfon, nie telefon z tarczą, co nadal zdarza się we współczesnych książkach dla dzieci. Na dodatek ładuje się on, leżąc na podłodze przy łóżku – częsty widok w naszych domach, prawda? 😉 Nie ma tu wymuskanych wnętrz, jest chaos, który bywa obecny w każdym domu, w którym są dzieci.
Książki nie zawodzą również, jeśli chodzi o widoczność osób reprezentujących mniejszości (to już standard w książkach wydawanych przez wydawnictwo sam!) Jest więc czarny dzidziuś trzymany na rękach przez białą kobietę, jest dziewczynka na wózku inwalidzkim czy staruszka używająca chodzika. Te drobne elementy obecne w książkach pomagają nam wychowywać otwarte, tolerancyjne dzieci.
Książkę możecie już kupić w sklepie na stronie wydawnictwa – KLIK. Do 27 marca wszystkie na książki dla dzieci z kodem EMKA20 macie 20% rabat. Jest z czego wybierać! Recenzje wszystkich wydanych przez wydawnictwo sam książek znajdziecie TUTAJ - KLIK