Mamo! To ta książka o robocie w filmu! I na dodatek ma złotą okładkę! Chcę ją przeczytać!
- krzyknął mój sześcioletni syn na widok książki Żelazny Olbrzym
Rzeczywiście tę historię znał do tej pory tylko z filmu animowanego Stalowy Gigant z 1999 roku, który Stowarzyszenie Krytyków Internetowych umieściło na piątym miejscu rankingu "Animacje wszech czasów". Jeśli znacie film, to wiedzcie, że fabuła książki różni się od niego w znacznym stopniu, więc książka może Was zaskoczyć.
Sama powieść Teda Hughesa pochodzi z roku 1968 i została uznana za jedną z najpiękniejszych dziecięcych książek wszech czasów. Stworzenia ilustracji do nowego wydania podjął się Chris Mould, który wykazał się wielką odwagą, w końcu przez długi czas pierwsza wersja z ilustracjami George'a Adamsona była traktowana przez czytelników i krytyków jako nierozerwalna całość.
Chris z tego trudnego zadania wywiązał się doskonale - nowe ilustracje świetnie oddają klimat opowieści i czasu, w którym się ona dzieje. Nie próbują być na siłę nowoczesne. Są bogate w szczegóły, zabawne. Choć w momentach, w których jest to potrzebne, oddają grozę sytuacji w jakiej znajdują się bohaterowie (a wraz z nimi cały świat).
Nową wersję na rynek wprowadza debiutujące wydawnictwo Skład Papieru, a autorem przekładu jest Michał Rusinek.
Żelazny Olbrzym to współczesna bajka. Jej pierwszy rozdział to właściwie wprowadzenie. Pojawia się w nim postać wielkiego metalowego robota, który spadając z klifu rozbija się na mnóstwo kawałków i pod czujnym okiem mew próbuje sam poskładać się do kupy. Kiedy mu się to w końcu udaje, zanurza się w morskich głębinach.
Powraca w kolejnym rozdziale, w którym zauważa go syn farmera, Hogarth. Okoliczni mieszkańcy się przerażeni. Olbrzym zjada ich samochody, traktory, nawet drut kolczasty. Postanawiają więc zapędzić kolosa w pułapkę i… zakopać pod ziemią. Po raz kolejny to postać Hogartha ma duże znaczenie, to on zwabia Olbrzyma w pułapkę.
Nic więc dziwnego, że chłopiec ma wyrzuty sumienia. Kiedy tylko nadarza się okazja, prowadzi nowego kolegę na złomowisko, na którym nigdy nie zabraknie mu pożywienia, w tym ulubionych popsutych pralek. Olbrzym jest zadowolony, a mieszkańcy bezpieczni.
W tym momencie mogłoby paść bajkowe „żył długo i szczęśliwie”, ale opowieść dopiero się rozkręca. Na Ziemi pojawia się bowiem kosmiczny potwór, który grozi ludziom zagładą... Hogarth nie ma wątpliwości. Tylko Żelazny Olbrzym może uratować planetę.
Nie da się nie zauważyć, że opowieść Teda Hughesa jest sprzeciwem wobec zimnej wojny. Dorośli czytelnicy i czytelniczki na pewno to zauważą. Jej przesłanie nie straciło jednak na aktualności. Myślę, że dziś doskonale wiemy, że nawet cała broń świata nie ochroni nas przed prawdziwym zagrożeniem. Mogą to natomiast współpraca, empatia, umiejętność słuchania i prowadzenia dialogu ponad podziałami.
Książka jest pięknie wydana. Poczynając od jedwabistej w dotyku okładki ze złoceniami, przez wysokiej jakości papier po bogactwo ilustracji. To doskonały pomysł na prezent.
Do końca kwietnia książkę Żelazny Olbrzym kupicie 20 złotych taniej w sklepie na stronie wydawnictwa Skład Papieru Kod uprawniający do zniżki to EMKA20