Są autorzy, których książki można kupować w ciemno. Jednym z nich jest Peter Carnavas, którego mądre, pięknie zilustrowane opowieści skradły moje serce.
„Ważne rzeczy” to historia Krzysia i jego mamy. Mamy superbohaterki, która jedną ręką podlewa ogród, drugą wiesza pranie, jednocześnie bawiąc się z synem. Mamy, która między smażeniem naleśników i budowaniem z klocków, sama maluje ściany.
Nie dowiemy co się stało z tatą Krzysia. Być może umarł. Być może odszedł, rodzice się rozwiedli. Jeśli tak, to, odchodząc, zerwał kontakt z rodziną. Pewnego dnia mama pakuje stare rzeczy taty i zanosi do sklepu z używanymi rzeczami.
Wyniesione rzeczy, w magiczny sposób, zaczynają się pojawiać z powrotem w domu.
Mamie cała ta historia spędza sen z powiek. Może się irytuje (jeśli przyjmiemy wersję z rozwodem). Może trochę się boi (jeśli, jak ja, skłaniacie się ku opcji, że tata nie żyje). Na pewno jest smutna... Domyślacie się już, jak kapcie taty wróciły na swoje miejsce w przedpokoju? No jasne, to sprawka Krzysia, który wcale nie chciał się ich pozbywać...
I tu dochodzimy to sedna sprawy. Mama próbuje zrozumieć działania Krzysia. I tu padają słowa, które sprawiają, że ściska mnie w gardle za każdym razem, kiedy czytam tę książkę:
Kiedy musimy uporać się z własnym bólem i własnymi emocjami, łatwo możemy przegapić fakt, że emocje naszych dzieci mogą być, w tej sytuacji, zupełnie inne. Nie mamy prawa decydować o tym, jak dzieci powinny przeżywać stratę. Rozumiem mamę Krzysia, której sposobem na to, żeby uporać się z przeszłością i ruszyć naprzód, jest pozbycie się wszystkiego, co wiąże ją z bolesną przeszłością. Problem w tym, że, mimo że jest najlepszą mamą na świecie, zapomniała zapytać synka, co on chciałby zrobić z pęknietym kubkiem kawy. Pewnie myślała, że i jemu będzie łatwiej, kiedy rzeczy taty przestaną mu się rzucać w oczy. A powinna była go o to zapytać. Bo ten kubek, który dla niej jest śmieciem, którego widok ją złości lub zasmuca, dla Krzysia jest jedynym łącznikiem z osobą, którą wciąż kocha.
Jestem dumna z mamy Krzysia. Pokonała własne demony i wyszła naprzeciw potrzebom dziecka. Myślę, że i ona poczuła się lepiej.