Wyobraźcie sobie kraj, w którym dziewczynki nie chodzą do szkoły (a jeśli jakiejś się zdarzy, to uczy się tam, jak prowadzić dom). W którym kobieta wychodząc za mąż oddaje swój majątek mężowi. Kraj w którym mężczyzna może wygnać żonę z domu i do końca życia zakazać jej kontaktów z dziećmi. W końcu kraj, w którym przyznaniu kobietom praw wyborczych głośno sprzeciwia się… królowa!
Takim krajem na początku XX wieku była Wielka Brytania. Nic więc dziwnego, że kobiety miały dość i postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce.
Historia walki o prawa wyborcze brytyjskich kobiet, to historia pasjonująca. Pełna niesamowitych biografii i zaskakujących wydarzeń. To historia kolorowych sztandarów i radosnej muzyki. Ale to też opowieść o brutalność brytyjskiego rządu i policji.
„Sufrażystki i Sufrażetki. Walka o równość” pokazuje, że wspólne ideały mogą pokonać najsilniejsze podziały, że w jedności siła.
Poznacie życiorysy kobiet (i mężczyzn), którzy domagali się dopuszczenia kobiet do głosowania. Dowiecie się kim byli ich przeciwnicy. Na Waszych oczach Sufrażystki przejdą drogę od pisania petycji do podpalania budynków i walki wręcz z ochroniarzami premiera.
zaczęło się spokojnie
Od składania projektów ustaw i przemówień działaczek (niełatwych, bo bywały obrzucane zepsutymi rybami i zgniłymi jajkami) Ponieważ takie działania nie przynosiły żadnych efektów, sufrażystki przerywały spotkania polityczne, domagając się odpowiedzi na swoje pytania i wysyłały same siebie pocztą do siedziby premiera. Kiedy i to nie poskutkowało, rozpoczęły się wielotysięczne pochody, w których brały udział księżniczki i robotnice – zjednoczone we wspólnej sprawie, wspierające się nawzajem. Sufrażystki odmawiały płacenia podatków i udziału w spisie powszechnym – i coraz częściej trafiały do więzienia…
w końcu przyszedł czas otwartej walki
Sufrażetki – nastawione mniej pokojowo bojowniczki o sprawę kobiet - trenowały ju-jitsu, (nazywane przez prasę „sufrajitsu”) żeby bronić się przed policją. Wybijały szyby w witrynach sklepowych, używając do tego młoteczków do toffi. Niszczyły korespondencję w skrzynkach pocztowych, w końcu podpalały budynki. Aresztowań było coraz więcej. W więzieniach kobiety odmawiały jedzenia, były więc w brutalny sposób karmione przymusowo – co powodowało sprzeciw opinii publicznej.
a później przyszła wojna…
Kiedy mężczyźni wyruszyli na wojnę, okazało się, że kraj nie może sobie poradzić bez kobiet, które przejęły męskie obowiązki w zakładach produkcyjnych, pracowały w fabrykach amunicji, zostawały policjantkami i strażaczkami. Rząd nie mógł już dłużej udawać, że kobiety radzą sobie gorzej od mężczyzn.
61 lat walki
60 lat, o których przeczytacie w tej pasjonującej i fantastycznie zilustrowanej książce, od której nie będziecie mogli się oderwać. Ach! Gdyby wszystkie książki historyczne były pisane w ten sposób. Historia, opowiedziana jest dość szczegółowo, ale napisana w sposób, który sprawia, że jej czytanie to przyjemność. Język jest zrozumiały dla młodego czytelnika. Autor świetnie tłumaczy różne pojęcia, ale nie poucza. Szybko zaczynamy podzielać jego fascynację ruchem Sufrażystek. Ilustracje świetnie oddają ducha epoki i pokazują kobiety z krwi i kości – niezależnie od tego, czy są to eleganckie damy biorące udział w pochodach, robotnice wyniszczone pracą w fabryce zapałek czy Amazonki walczące z policją. Mnóstwo tu niesamowitych historii i ciekawostek – lot sterowcem nad Londynem, aukcje biżuterii odebranej księżniczce, która odmówiła płacenia podatków, historia kobiety, która skomponowała hymn Sufrażystek i dyrygowała szczoteczką do zębów z okna więziennej celi.
Marzy mi się podobna książka opowiadająca historię wprowadzenia praw wyborczych dla kobiet w Polsce – w końcu wydarzyło się to w tym samym roku, co w Wielkiej Brytanii.
Premiera „Sufrażystek i Sufrażetek” 13 marca, ale już dziś możecie zamówić książkę w przedsprzedaży