Szukacie ciepłej, zabawnej, mądrej i pięknie zilustrowanej opowieści do dłuższego czytania? Taka właśnie jest książka Dzik Dzikus!
A jeśli na dodatek mieszkacie (lub bywacie) w okolicach Warszawy, możecie wraz z dziećmi podążać śladami jej bohaterów! Autor zadbał o to, żeby opisać miejsca, które rzeczywiście można odnaleźć w trakcie spaceru po lesie.
Wbrew pozorom nie jest to kolejna opowieść o zwierzętach, choć to one są jej głównymi bohaterami. Krzysztof Łapiński poruszył w niej wiele problemów współczesnego świata.
Dzik Dzikus mieszka w Lesie Kabackim. Jest sympatycznym zwierzakiem, lubianym przez innych mieszkańców i mieszkanki lasu, troszczącym się o mniejszych i słabszych. W lesie panuje zgoda, zwierzęta szanują się i wspierają nawzajem. Czasem zdarzają się ludzie, którzy zostawiają śmieci, ale na co dzień jest tu miło. Do dnia, w którym wśród drzew rozlega się tajemnicze kichnięcie…
Czytelnicy i czytelniczki szybko dowiadują się, że kicha pewien troll, który zawędrował w okolice Lasu Kabackiego z odległej krainy. Nie wiedzą tego jednak zwierzęta. I tu zaczyna się problem. Bo troll, nie dość, że zakatarzony, jest istotą, która uwielbia siać zamęt, knuć intrygi, unieszczęśliwiać napotkane zwierzęta i prowokować je do kłótni. Na dodatek jest doskonałym aktorem i bardzo wiarygodnie udaje nieszczęśliwe, zagubione leśne stworzenie, którym trzeba się zaopiekować.
W ciągu kilku dni trollowi udaje się sprawić, że las kipi od nienawiści. Lubiane do tej pory dziki są oskarżane o zaśmiecanie lasu i roznoszenie groźnej zarazy. Dzik Dzikus zaczyna wierzyć, że ma brzydki ogonek. I że właśnie stracił najbliższego przyjaciela.
Na szczęście nie wszystkie zwierzęta dają się nabrać złośliwemu trollowi. Przy wsparciu krewniaków z odległej Puszczy Białowieskiej, którzy mieli już do czynienia z tym inwazyjnym gatunkiem i pewnego mądrego guźca, który kryje się w kabackim lesie udaje im się opracować plan, dzięki któremu nie tylko uda im się zdemaskować trolla, ale również pokazać mu, na czym polega życie we wspólnocie.
Troll jest bowiem taki, jaki jest, gdyż w dziecińskie nie zaznał miłości. Tak, jak inne trolle był źle traktowany przez swoich bliskich. To właśnie dlatego tak doskonale udaje słabszego od innych. Dlatego nie zna innego sposobu osiągnięcia celu niż manipulowanie i wzbudzanie lęku. Warto podkreślić, że troll i jego krewniacy nie opuściliby swojej ojczyzny skrytej gdzieś w górach, gdyby nie szkodliwa działalność człowieka, przez którą zabrakło im miejsca do życia. Z książki dzieci dowiedzą się czym są gatunki inwazyjne i co sprawia, że pojawiają się z naszych lasach.
Nie bez powodu stworzeniem, które sieje zamęt w spokojnym lesie jest troll. To bezpośrednie nawiązanie do internetowych trolli – osób, które nienawistnymi komentarzami i rozpowszechnianiem kłamstw w sieci sprawiają, że inny użytkownicy czują się niepewnie, boją się, jest im przykro. Dlatego tak ważne jest, żeby nie karmić trolla - to fraza, która weszła już do internetowego słownika, ale również tytuł jednego z rozdziałów książki. Troll z tej historii nie żywi się żołędziami czy malinami. Podobnie, jak internetowych trolli napędza go strach, złość, smutek, wstyd. Na szczęście mądra locha Leokadia i sędziwy guziec Gus znają sposoby na poradzenie sobie ze wszystkimi trudnymi emocjami, które wywołało pojawienie się trolla. Wiedzą też co zrobić, żeby wytrącić mu broń z rąk. Wkrótce wszystkie zwierzęta w lesie uczą się, że nie warto odpowiadać na zaczepki trolla i jak nie dać się sprowokować i skłócić z innymi.
Edukację przechodzi również sam tajemniczy przybysz. Pełne empatii zaangażowanie i Leokadii i małych lisków sprawia, że ta w istocie głęboko nieszczęśliwa istota uczy się czym jest przyjaźń i bezinteresowna życzliwość. W końcu otrzymuje też imię, którego nikt mu nigdy nie nadał, a które sprawia, że sam o sobie przestaje myśleć, jako o złośliwym trollu. W swej mądrości locha Leokadia wpada również na pomysł, jak w dobrym celu wykorzystać naturalne umiejętności Tropiciela – bo tak nazywa się odmieniony już troll.
Na koniec ciekawostka: guziec Gus rzeczywiście istnieje. Mieszkał w warszawskim zoo i kilka lat temu oczekiwał na transport do San Diego w Ogrodzie Botanicznym w Powsinie, gdzie wraz z innymi przedstawicielami swojego gatunku przechodził kwarantannę. Udało mu się uciec przez okno i zniknąć w gęstwinie graniczącego z Ogrodem Lasu Kabackiego.
Jak widzicie, ilustracje w tej książce są zachwycające. Jeśli można było pokochać prace Marty Kurczewskiej (Tappi, Mirabelka, Dusia i Psinek świnek) jeszcze bardziej, to właśnie to zrobiłam. Z trudem powstrzymałam się, żeby nie sfotografować całej książki. W końcu największa frajda jest z samodzielnego odkrywania książki jako całości. Napiszę więc tylko, że jest ich tu naprawdę dużo. Zajmują całą stronę lub całą rozkładówkę, ale wiele portretów mieszkańców lasu i elementów leśnych krajobrazów wplecionych zostało w sam tekst. Przekładając strony za każdym razem odkryjecie coś nowego.